Wysiedlona jako 12-letnie dziecko ze wsi Januszewice (powiat Grodzisk Wielkopolski), jako uczennica 3 klasy szkoły podstawowej. Jej ojciec był żołnierzem armii niemieckiej podczas I wojny światowej, walczył pod Verdun, został tam ranny. Potem wziął udział w powstaniu wielkopolskim.
Do wysiedlenia jej rodziny doszło 1 września 1941 roku. Została wywieziona do Porażyna. Na wysiedleniu pracowała u miejscowej Niemki, przez którą kilkakrotnie została pobita. Niemka zagroziła jej nawet, że jeśli będzie nieposłuszna, to „wyjdzie kominem”. Ale też doświadczyła wiele dobroci od innej Niemki, sąsiadki tej pierwszej. – Są ludzie i ludziska – opowiada.
Starszy o rok brat Zofii również pracował u Niemca. Z powodu ciężkiej pracy dostał przepukliny, był operowany w szpitalu w Grodzisku.
Jak mówi, po tylu złych doświadczeniach nie ma jednak urazu do Niemców. Uważa, że najlepszym przykładem, jak powinno wyglądać pojednanie obu narodów, była współpraca papieża Jana Pawła II z jego późniejszym następcą, papieżem Benedyktem XVI.