loader image

Raczak, człowiek zbuntowany

Od zawsze pociągało go poszukiwanie alternatywnego sposobu porozumiewania się z widzami ze sceny. W teatrze dramatycznym, klasycznym Lech Raczak czuł się zwykle gorzej. Życie, prawdziwe życie znajdował i pokazywał je blisko ludzi. Możliwie najbliżej.

HISTORIA (O)MÓWIONA
W dzieciństwie zdradzał zainteresowania historyczne, myślał nawet o archeologii. Ale później, rok przed maturą, Raczak zaczął usilnie szukać kontaktu z teatrem. I uznał, że najlepiej do zawodu aktora i reżysera przygotuje się na studiach na filologii polskiej. – Mój kolega z liceum Tomasz Szymański zaproponował mi, żebyśmy wspólnie robili teatr – opowiada w rozmowie z Poznańskim Archiwum Historii Mówionej, nagranym przed 9 laty. Ten pierwszy teatr zaczynał pod nazwą Studencki Teatr Poezji Ósmego Dnia, dając początek fenomenowi, znanemu dziś pod nazwą Teatr Ósmego Dnia.
Początkowo próbował sił na scenie, jako aktor. Zagrał nawet Chłopickiego w „Warszawiance” w reżyserii Zbigniewa Osińskiego, a casting do tej roli wygrał z Machalicą i Szaniawskim. Ale aktorem na stałe nie został, bo – jak sam samokrytycznie przyznał – nie miał dobrego głosu.

Lech Raczak. Fot. Franciszek Vetulani/wikipedia

Wiedziałem, że to mój teatr

Kiedy w 2011 r. Piotr Frydryszek namówił go na podsumowania i zwierzenia, nakręcone w Maskach, miał za sobą 46 lat teatralnych doświadczeń. W sumie zebrał ich 55. Ponad pół wieku z teatrem. Przez pierwsze pięć lat terminował, studiował teatr (w trakcie studiów). Scena fascynowała go jako nowy sposób społecznego komunikowania się. – Od spektaklu „Przecena dla wszystkich” widziałem, że to już mój teatr – wspominał w rozmowie z Piotrem Frydryszkiem. Przyjaciół z Ósmego Dnia cenił za zespołowość, entuzjazm, wspaniałą sztukę improwizacji.
Jak opowiadał, w życiu towarzyszył mu stale tytuł jednego z dzieł Camusa „Człowiek zbuntowany”. Z Camusa szczególnie zapadł mu też w pamięć cytat, że na świecie są zasadniczo dwie niesprawiedliwości: że na człowieka działają różne opresyjne systemy, i że człowiek musi umrzeć. – Gdy byłem młodszy, odczuwałem przede wszystkim opresję polityczną. Potem, co pokryło się z okresem mojego rozstania z zespołem Teatru Ósmego Dnia, stało się bardzo dotkliwe to drugie: że zmierzamy do końca i trzeba się przede wszystkim nad tym zastanowić. I w perspektywie historycznej, i w perspektywie pionowej – mówił w 2011 r. w nagraniu dla PAHM. Teatr Ósmego Dnia grał na ulicach, a gdy im tego zakazano – na dziedzińcach kościołów czy klasztorów.

Między Włochami a Legnicą

Po rozstaniu z Teatrem Ósmego Dnia Raczak poszukiwał nowej drogi, eksperymentował w ramach „niezależnej działalności teatralnej”. – Nawet jeśli udawało się to w sensie artystycznym, to jednak nie zapewniało mi środków do życia – wyznał Frydryszkowi w 2011 r. Szukał swojego miejsca w teatrze dramatycznym, w Teatrze Polskim. Ale źle czuł się jako dyrektor, administrator: – Traciłem energię, siłę na to, by ścierać się z instytucją. Nie miałem czasu, by realizować się tam artystycznie. Przez trzy lata zrobiłem tam tylko jeden spektakl. Poniosłem porażkę jako człowiek, który próbował przeorganizować ten teatr.
Wrócił więc znowu do awangardy, szukając swojego miejsca we Włoszech, we współpracy z teatrami niezależnymi. – I to znowu udawało się w sposób częściowy – przyznał.
Świetnie poczuł się za to w teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Miał tam – tak twierdził – więcej swobody, niż w jakimkolwiek teatrze dramatycznym w Polsce. – Bo ten teatr nie powtarza stereotypu formalnego czy artystycznego – opowiadał ciepło o tej scenie i jej aktorach. Cenił ich za skłonność do poszukiwań, za wychodzenie poza teatralną rutynę. Za improwizowanie i ciągłe zmienianie. – Legnica to wyjątek w całej strukturze życia teatralnego – podkreślał.
Lepiej czuł się na scenach alternatywnych, bo najbardziej cenił sobie niezależność. Taki był i taki pozostał: niezależny. Zmarł nagle, 17 stycznia 2020 roku na scenie, którą kochał; wśród ludzi.

Pierwszy fragment wspomnień Lecha Raczaka, a także inne  nasze nagrania znajdziecie w zakładce Najnowsze.

Dobrego odbioru!

Piotr Bojarski
HISTORIA (O)MÓWIONA

Subskrybuj aby być na bieżąco