Córka właścicieli warsztatu krawieckiego i sklepu w Krobi. Przed wojną żyli na dobrym poziomie. Mieli służącą, powodziło im się dostatnio.
W sierpniu 1940 roku jej 32-letnia wówczas matka została wysiedlona z piątką dzieci do Łodzi. Na ich miejsce sprowadzono dwie niemieckie rodziny – przyszły na dobrze wyekwipowane mieszkania. Ponieważ ojciec Barbary był wtedy po szpitalu i nie mógł jechać, z rodziną pojechał do Łodzi dziadek i służąca.
W Łodzi, w obozie zorganizowanym w pomieszczeniach fabrycznych, służącą oddzielono – pojechała na roboty do Niemiec (po wojnie wróciła i nadal pracowała u Pazołów). Z Łodzi Barbara Pazoła zapamiętała stanie w kolejce po zupę – zawsze na końcu, żeby była gęsta.
Potem pociągiem towarowym wywieziono ich do wsi Kopina w powiecie Radzyń Podlaski, zamieszkali tam w krytej słomą wiejskiej chacie. Pomagali im od czasu do czasu hrabiowie Grocholscy, właściciele dóbr m.in. w Rogowie pod Krobią. W październiku 1940 r. w Kopinie zmarł na dezynterię jej brat, jego prochy zostały później sprowadzone do Krobi. W 1941 r. dojechał do nich ojciec.
– Po wojnie do 16 roku życia miałem anemię. Tacy byliśmy wynędzniali – wspomina Barbara Pazoła. Po powrocie do Krobi w 1945 r. zastali zdewastowany, rozkradziony dom. Ojciec Barbary miał jeszcze towar, pochowany po znajomych. Dzięki temu zaczął prowadzić skład bławatów, pasmanterii i galanterii. Kiedy przyszedł czas „bitwy o handel”, zamknęli sklep i otworzyli pralnię chemiczną.