Jej historia odbiega od standardowych losów wysiedlonych z Poznania przez Niemców. Wywieziona w grudniu 1939 roku do Sokołowa Podlaskiego, wyrzucona tam na peron z rodziną na łaskę losu. Zaopiekowała się nimi wdowa z trójką dzieci, mieszkali na siennikach. O aprowizację zadbał komitet miejscowej ludności. Początkowo spotkała się z nieufnością, ale z czasem miejscowi zrozumieli, że ona i inni są ofiarami wywózek. W Sokołowie była świadkiem wywózki ortodoksyjnych Żydów i znęcania się nad nimi – zagonienia ich do getta, a potem wywożenia ich do obozu w Treblince. Widziała też egzekucję na młodych Polakach – członkach organizacji podziemnej.
W czasie okupacji, w styczniu 1940 roku Zofia zdecydowała się wrócić na piechotę z Sokołowa do Poznania. Dotarła do ciotki na Świętym Wojciechu. Zadenuncjowana przez miejscową folksdojczkę na niemieckiej żandarmerii, została zabrana przez niemieckich funkcjonariuszy na plac Wolności, na przesłuchanie. A potem do Domu Żołnierza, do siedziby gestapo. Za powrót do Kraju Warty dostała trzy miesiące obozu karnego we Wronkach. Siedziała tam ostatecznie cztery miesiące.
Po powrocie do Poznania po wojnie w 1945 r. okazało się, że ich dom został zniszczony. Pomieszkiwali po rodzinie, a potem zamieszkali na wspólnym mieszkaniu z trzema innymi rodzinami.