Córka Zygmunta Młot-Przepałkowskiego – żołnierza Legionów Piłsudskiego i oficera Wojska Polskiego, który zginął w egzekucji w Katyniu – oraz Hanny z domu Sowińskiej.
Urodziła się w Przasnyszu, w którym jej ojciec pracował jako urzędnik starostwa. We wrześniu 1939 r. Zygmunt Młot-Przepałkowski ewakuował się w kierunku na Łuck. Aresztowany przez Rosjan, został uwięziony w Dubnie, a potem przewieziony do obozu w Kozielsku. Zginął w kwietniu 1940 r. w Katyniu.
Jego żonie z dziećmi – synem Adamem i córką Jadwigą – udało się wyjechać z sowieckiej strefy okupacyjnej. O zbrodni katyńskiej dowiedzieli się z niemieckich głośników “szczekaczek” w Łańcucie w 1943 r. Ponieważ na listach ofiar nie było nazwiska męża, matka pani Jadwigi do końca wierzyła, że jej mąż przeżył niewolę.
Jadwiga Fęglerska ukończyła studia na Wydziale Włókienniczym Politechniki Łódzkiej i pracowała najpierw na tej uczelni, a od 1961 r. – w Instytucie Włókien Naturalnych w Poznaniu. W tym samym roku wyszła za mąż za Mieczysława Fęglerskiego, wybitnego koszykarza Lecha Polski i reprezentanta Polski (zmarł w 2011 r.), z którym ma córkę.
Nazwisko ojca odnalazła na listach ofiar katyńskich, przywiezionych w 1989 r. przez Gorbaczowa. Jeszcze tego samego roku jako jedna z pierwszych osób z Polski pojechała do Katynia. Mocno przeżyła wizytę w miejscu śmierci ojca. „Poczułam coś w rodzaju myśli mojego ojca płynącej do mnie. Wiedziałam wtedy, że nie jestem tu po raz ostatni i że trzeba zrobić wszystko, aby ich upamiętnić” – opowiadała prasie. W 1992 roku ponownie pojechała do Moskwy – w delegacji, która starała się o groby dla polskich oficerów. Na Kremlu rządził wtedy Borys Jelcyn. – Nigdy wcześniej ani już nigdy później nie było tak sprzyjającej atmosfery ze strony Rosjan – opowiada. – Przez tydzień chodziliśmy od instytucji do instytucji: na Kreml, do parlamentu, do głównego archiwum państwowego, do prokuratury, do sztabu generalnego armii. Udało się. Mamy dwa piękne cmentarze naszych poległych w Rosji.
W 1992 roku ponownie pojechała do Moskwy – w delegacji, która starała się o groby dla polskich oficerów. Na Kremlu rządził wtedy Borys Jelcyn. – Nigdy wcześniej ani już nigdy później nie było tak sprzyjającej atmosfery ze strony Rosjan – opowiada. – Przez tydzień chodziliśmy od instytucji do instytucji: na Kreml, do parlamentu, do głównego archiwum państwowego, do prokuratury, do sztabu generalnego armii. Udało się. Mamy dwa piękne cmentarze naszych poległych w Rosji.
10 kwietnia 2010 r. – w dniu swoich urodzin – miała lecieć do Smoleńska (Katynia) prezydenckim samolotem z Lechem Kaczyńskim, który rozbił się podchodząc do lądowania w niesprzyjających warunkach. Była jednak po operacji nóg, dlatego pojechała tam pociągiem.