Regina Chrzanowska ma prawie 104 lata i większość swojego zawodowego życia spędziła jako nauczycielka. W czasie okupacji potajemnie uczyła dzieci w rodzinnej wsi pod Śremem. Trafiła za to do obozu pracy, który omal nie przypłaciła śmiercią.
Kiedy w lutym przyjechaliśmy do pani Reginy, która mieszka wraz z synem i jego żoną w bloku na Piątkowie, na zewnątrz była wyjątkowo paskudna pogoda. Ale pani Regina tryskała dobrym humorem. – Ja nie jestem dzisiejsza dama. Nie narzekam – odpowiedziała na pytanie o samopoczucie. I przyznała się, że czeka już z niecierpliwością na wiosnę, żeby znowu móc spacerować po osiedlowym parku.
Nic dziwnego, że z miejsca polubiliśmy naszą bohaterkę.
Regina Chrzanowska w trakcie nagrania. Fot. Tomasz Kaczmarek
Ofiara donosiciela
Regina Chrzanowska ukończy w czerwcu 104 lata. Urodzona w 1916 roku w Zbęchach pod Śremem, w 1936 r. ukończyła seminarium nauczycielskie w Lesznie i zaczęła uczyć przyrody w szkołach w Jerce i Lubiniu. Po wybuchu wojny uciekła z koleżanką na rowerze na Lubelszczyznę, a potem wróciła do rodzinnej wsi i uczyła dzieci w tajemnicy przed Niemcami.
– Z dziećmi umawiałam się pod stodołą sąsiada. Rosły tam wysokie krzewy – opowiada w naszej relacji. Przede wszystkim uczyła dzieci czytać, składać literki w słowa. Z tego, że radziła sobie z tym świetnie, jest dziś najbardziej dumna.
Zadenuncjowana przez Polaka mieszkającego w okolicy, trafiła do obozu pracy przymusowej w Robczysku pod Lesznem, budowała tam wraz z innymi tory. Omal nie zapłaciła życiem za litość wobec żydowskiego chłopczyka, z którym podzieliła się chlebem. Ale śmierć była blisko także wtedy, gdy chora na gruźlicę wróciła z obozu do domu. A potem przyszli “wyzwoliciele” z Armii Czerwonej, których wspomina jak najgorzej, jako “pijaną zgraję”, która polowała na młode kobiety. Sama omal nie padła ofiarą gwałtu w szkole, do której wróciła do pracy. – Te trudne lata nauczyły mnie hartu ducha – podsumowała na koniec naszego nagrania.
Twarde zasady
Od lutego 1945 r. uczyła w szkole w Bonikowie. W lutym 1946 roku wzięła ślub, również nauczycielem, za którego miała wyjść za mąż już w grudniu 1939 roku. Ale wojna, a potem śmierć matki pokrzyżowały jej plany.
Jak nam opowiadała, przed wojną obowiązywało wychowanie, którego dziś już nie uświadczysz. W szkole, ale też w codziennym życiu prywatnym obowiązywały trzy “zakazane dziś” słowa: “proszę, dziękuję, przepraszam”. – Kultura na wysokim poziomie – podkreślała kilkakrotnie z wyraźną dumą.
Taką ją z pewnością zapamiętamy: jako żywy przykład dawnych czasów, w których nie spodziewano się jeszcze najgorszego.
Rozmowy z panią Reginą – a także z innymi świadkami historii – możecie Państwo wysłuchać w dziale Najnowsze. Zapraszamy!
Piotr Bojarski